wtorek, 16 kwietnia 2013

Od Piano Cd. Aticcus'a



- Wiesz, ja też się zziajałam. - padłam na ziemię obok Aticcus' a i nie ukrywałam zmęczenia. Nasze oddechy zakłócały otaczającą nas ciszę. Przez to, że mróz łapał za skórę, nasze oddechy wyglądały jak para od smoka. Z nim na prawdę miło spędzało się czas. Nie zaraz, zaraz... nie miło, tylko świetnie! Nie bawiłam się tak dobrze od szczeniaka. Aticcus był doskonałym kumplem, przyjacielem i wszystkim! Wszystkim?
- Ja już odpocząłem. - oznajmił i podniósł się.
- Czekaj, czekaj. Ja jeszcze nie... - wysapałam, ale po chwili też jakoś wstałam i podniosłam na niego wzrok. Aticcus był przystojny, czy mi się wydawało? On na prawdę jest fajny, wręcz idealny, ale czy ja coś do niego czułam?
- To co robimy? - zapytał z uśmiechem.
- Może po prostu się przejdziemy? - zaproponowałam. - I porozmawiamy. - dodałam szybko.
- Jasne, nie ma sprawy. - uśmiechnął się do mnie. Ruszyliśmy laskiem. Szliśmy i wesoło gawędziliśmy, oczywiście nie powiedziałam mu tego co zauważyłam, bo gdyby się obraził, było by po mnie i nie miałabym już żadnych szans. Nagle potknęłam się o korzeń drzewa wystający z ziemi. "Zrobić coś takiego mogłam tylko ja. Ale ze mnie niezdara!" pomyślałam ze złością na samą siebie.
- Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie Aticcus.
- Nie chyba nie. - odparłam. Pies podał mi łapę. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością. Wstałam, lecz zbyt gwałtownie i przez przypadek... na swoim psyku poczułam usta Aticcus' a. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, ale nagle zrozumiałam, że go POCAŁOWAŁAM. No, nie teraz to dopiero się na mnie obrazi. Że też muszę być taka roztrzęsiona, że nie mogłabym choć raz wstać i uważać jak się podnoszę. Zawsze muszę o coś rąbnąć łbem, albo kogoś pocałować i to całkiem nie celowo. Chyba zaraz zapadnę się pod ziemię z tego wstydu, ale jedno co muszę przyznać, że było to bardzo miłe uczucie, jakby iskierki, albo motylki w brzuchu. Teraz trzeba było tylko się jakoś z tego wytłumaczyć, że był to przypadek, albo coś w ty stylu.
- Przepraszam. - wyszeptałam. W jednej sekundzie zamieniłam się w czerwone, dojrzałe jabłko. Opuściłam wzrok i zaczęłam łapą bawić się jakimś papierkiem. - To był... wy... padek. - wyjąkałam nie podnosząc na niego wzroku. Pies cały czas stał osłupiały w jednym miejscu.

<Aticcus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz